Poznaj mój niezawodny sposób na podejmowanie trudnych decyzji
Jak podjmuję decyzje, kiedy mam mętlik w głowie, a:
- potrzebuję zdecydować “na już”;
- konsekwencje tej decyzji niosą długofalowe skutki;
- wiążą się z nią różnego rodzaju zobowiązania?
Ufam intuicji, czyli…
Zwracam uwagę na pierwsze uczucie, które pojawiło się w momencie usłyszenia danej propozycji.
ODPOWIADAM TAK – Jeżeli w pierwszym odruchu pojawiła się ekscytacja i zaciekawienie, a dopiero potem myśli pełne zwątpienia – to najprawdopodobniej analityczny, lubiący to co znane i pozbawione wydatkowania “zbędnej” energii umysł kombinuje jak pozostać w tym co wygodne.
ODPOWIADAM NIE – Jeżeli od początku z daną propozycją czuję się “niewygodnie“. Najprawdopodobniej skutki z nią związane są niezgodne ze mną, moimi wartościami, aktualnymi zasobami lub po prostu nie jest jeszcze TEN moment.
Skąd mam pewność, że nie będę żałować?
Nie da się mieć 100% pewności, ale…
intuicja to nie magia
Może być ona związana szybkim rozpoznaniem wzorców na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Mózg może przetwarzać i zestawiać aktualną sytuację z wcześniejszymi doświadczeniami i powiązanymi z nimi emocjami, co umożliwia szybkie, choć często nieświadome, wyciąganie wniosków.
No właśnie, przeszłe doświadczenia… a co jeżeli odbieram sobie szansę, bo teraz byłoby inaczej?
Z moich doświadczeń wynika, że intuicja “bazuje” również na moich aktualnych zasobach i “ocenia” czy ładunek energetyczny związany ze skutkami danej decyzji jestem w stanie udźwignąć. Jednak mam na uwadze, że “aktualnie” oznacza dla niej w tym konkretnym momencie – a ja mogę być przecież tylko chwilowo zmęczona.
W takim wypadku jeżeli skutki decyzji są oddalone w czasie proszę o kilka dodatkowych minut by ocenić swoją bieżącą sytuację (czy np. przechodzę stresujący okres) i na tej podstawie podejmuję decyzję.
Jeżeli jednak tych kilku dodatkowych minut na podjęcie decyzji nie dostaję odpowiadam NIE. Będąc osobą wysoko wrażliwą nie ryzykuję i nie działam przeciwko swoim odczuciom, bo jeżeli nie jestem na nie gotowa to istnieje ryzyko, że utrwalę w sobie negatywne przekonania na temat doświadczenia, które być może w przyszłości zaowocowałoby czymś fajnym – a tak z pewnością się zrażę i będzie mi trudniej pracować z tym “bodźcem”.
A co jeżeli już tak długo analizowałam, że nie pamiętam jakie było pierwsze odczucie?
Odpowiadam sobie na pytania:
- czego się boję?
- jak duży dyskomfort może się pojawić?
- jakie mogę mieć potencjalne korzyści?
- czy jest to zgodne z moimi wartościami?
- jeżeli tak, to czy moja obecna życiowa sytuacja pozwala mi na “dołożenie” dodatkowego stresu i poświęcenia extra czasu na działania pomocowe, żeby ten stres równoważyć?
- czy w ogólnym rozrachunku warto?
DODATKOWO:
Jeżeli czujesz się osobą:
- u której łatwo wzbudzić poczucie winy i której łatwo gra się na emocjach;
- która zaczyna kwestionować swoje (nawet przemyślane) decyzje przez cudze osądy;
- która doświadcza dużego stresu, kiedy próbuje robić coś po swojemu, bez aprobaty bliskich…
Wiedz, że nie jesteś sama i zobacz, co może mieć na to wpływ:
Ciężko nam być obojętnym na to, jak czują się inni
Szczególnie, jeżeli dotyczy to naszych najbliższych. Jako osoby wysoko wrażliwe możemy przejawiać tendencję do nadmiernego dbania o cudzy komfort kosztem własnego. Równocześnie możemy należeć do osób, które potrzebują większej ilości wsparcia społecznego np. podczas dokonywania ważnych życiowych zmian, czy pokonywania różnego rodzaju trudności.
I taka mieszanka może wpływać na powstawanie specyficznych wzorców zachowań. Są to między innymi problemy z zaufaniem sobie i swoim decyzjom, kiedy nasi bliscy mają przeciwne zdanie.
Co się wtedy może dziać w naszej głowie? > Podejmujemy przemyślaną decyzję, która jest krytykowana przez bliskich:
- Przez analityczny umysł i łatwość przejmowania cudzego punktu widzenia:W momencie dyskusji zaczynamy patrzeć na nią cudzymi oczami, przez pryzmat NIE SWOICH zasobów i nie swoich potrzeb. Mamy z tyłu głowy, że scenariusz wskazywany przez innych już rozważałyśmy i z jakiś względów nie stał się on decydującym. Jednak w momencie ponownego rozważania go, dokładając cudzy punkt widzenia i silniejsze odczuwanie bodźców (nawet tych “rozważanych”) staje się on dla nas bardziej realny, więc zaczynamy kwestionować swoje wcześniejsze wybory. Mamy mętlik w głowie.
- Przez wysoki poziom empatii możemy:
- brać na siebie za dużą odpowiedzialność za to jak czują się inni;
- za bardzo wyolbrzymiać cudze emocje (czyjaś niewygoda może nas męczyć bardziej niż samego zainteresowanego, który może być bardziej odporny);
- mieć trudność z wytrwaniem w swoich założeniach, jeżeli wiemy, że cudze “złe samopoczucie” jest wynikiem naszych działań – możemy chcieć jak najszybciej przynieść ulgę jemu, żeby przestało męczyć nas poczucie winy;
Rezygnujemy wtedy z własnych potrzeb, bo priorytetyzujemy cudze.
No więc jak żyć?
- Pamiętaj, że stres jest nieodłącznym elementem życia i może pojawiać się zawsze* – w mniejszym lub większym stężeniu – kiedy w naszym życiu podejmujemy decyzje, które znacząco mają je zmienić. To normalne, że go odczuwasz i jego obecność nie oznacza, że podejmujesz złą decyzję (bo często nam się wydaje, że jak podejmiemy tą właściwą to nastanie wewnętrzny spokój).
- Jeżeli będziesz prowadzić swoje życie tak, żeby nie obciążać innych i “nie wymyślać”, “nie robić problemów” doprowadzisz siebie do frustracji, która nie tylko może zniszczyć relacje z tymi, których teraz tak chronisz, ale również sprawi, że nie będziesz wiedziała czego od życia tak naprawdę potrzebujesz, gdzie ukierunkować swoją energię.
- Postawienie na swoim wbrew opinii najbliższych tak mocno może stresować tylko za pierwszym razem. Jeżeli utwierdzisz się w przekonaniu, że miałaś rację te zaufanie do siebie wzrośnie.
*chyba, że stres jest paraliżujący i/lub towarzyszą mu objawy somatyczne – zgłaszamy się do psychiatry lub lekarza pierwszego kontaktu
EXTRA: To skąd mieć pewność, czy podejmuję dobrą decyzję, żeby w pełni zaufać sobie?
Choć nigdy nie będziemy mieć 100% pewności, co do tego jak się potoczą pewne sprawy (bo nie na wszystko mamy wpływ) istnieją sposoby, które w dużej mierze pozwolą oszacować, czy decyzja, którą podejmujemy rzeczywiście jest dobra. Oto aspekty, którym warto się przyjrzeć:
Z jakiego „umysłu” wychodzi ten wybór?
Ten aspekt jest bardzo ważny. Jaki umysł napiera na decyzję, którą chcesz podjąć? Umysł w trybie ucieczki? Czy umysł – nazwijmy go na potrzeby tego tekstu – perspektywiczny?
Umysł w trybie ucieczki:
- czuje się bardzo źle w obecnej sytuacji, chce jak najszybciej rozwiązań, które dostarczą mu lepszych doznań;
- miota się, nie jest pewny czego chce – bazuje na tym jakie wybory podjęli inni (niekoniecznie bliscy) by mieć dobre życie;
- wybiera rozwiązanie, które wydaje mu się jest konieczne, żeby przejść do upragnionego punku B, bazuje na ograniczonych zasobach;
- działania wychodzące z tego umysłu podszyte są takim rezygnacji i poddania, stresem związanym z tym, że to musi dać te rozwiązanie – ale wewnętrznie nie wierzymy, że będzie pozytywny efekt, po prostu wydaje nam się, że TAK trzeba zrobić, nie czujem tego
Umysł perspektywiczny:
- czuje wewnętrznie, mimo strachu przed nowym, że to jest to co należy zrobić (podświadomość może „czuć”, że ma już wszystkie potrzebne zasoby, stąd może wynikać wewnętrzna siła mimo oczywistego strachu przed zmianami);
- jest wewnętrznie zdecydowany (mimo analizy różnych innych scenariuszy), bo „wie” wybiera działania zgodne z wartościami, dostosowane do temperamentu/osobowości (decyzja podejmowana jest na bazie samopoznania, nie tylko na podstawie aktualnej przeżywanej sytuacji)
- nie skupia się na niepowodzeniu, mimo że bierze je pod uwagę – myśli automatycznie tworzą strategię „powodzenia” – jakby bez udziału naszej woli – nie ma przewagi „czarnych scenariuszy”;
Czyli w pierwszym przypadku lepiej zrezygnować, a w drugim działać pomimo wszystko?
Decyzje sugerowane przez umysł w trybie ucieczki nie zawsze muszą być złe. Ryzyko, które tu się pojawia to fakt, że możemy nie posiadać wystarczających zasobów by przez te zmiany przejść. Wychodząc ze zestresowanej pozycji, ze świadomością, że to co chcemy zrobić musi się udać sprawia, że nasze działania mogą być chaotyczne, bo umysł będzie zamknięty na rozwiązania. Każda niespodziewana sytuacja sprawi, że dużo szybciej będziemy chcieli się poddać, a przechodzenie przez ten proces w takim napięciu może mieć negatywny wpływ na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Najrozsądniej – o ile to możliwe – byłoby najpierw zbudowanie wewnętrznych zasobów (to będziemy robić przez całe wakacje – zostańcie ze mną), a dopiero potem podejmować kluczowe decyzje.
Jednak mając na uwadze, że nie zawsze się tak da w celu ochrony własnego zdrowia wróciłabym do czegoś co znane i bezpieczne, zamiast w takim stanie narażać się na nowe (np. mobbing w aktualnej pracy > chcę rzucić ten etat i wyjechać za granicę, gdzie nigdy wcześniej nie byłam > odrzucam ten pomysł > rzucam aktualną pracę i szukam możliwe jak najmniej wymagającej, żeby tylko przeżyć > wiem, że to rozwiązanie tymczasowe, wiec sobie nie wyrzucam tej „degradacji” > odbudowuję swoje zasoby przez ten czas > weryfikuję, czy nadal chcę wyjeżdżać za tą granicę, czy jednak okazuje się, że są lepsze rozwiązania > cokolwiek nie zdecyduję, wiem że dam radę).
W drugim przypadku JA OSOBIŚCIE decyduję się na podjęcie działania. Jednakże mam świadomość, że potrafię już trafnie ocenić czy rzeczywiście decyzja pochodzi z umysłu perspektywicznego, czy staram się okłamać samą siebie i nie dopuszczam do głosu intuicji (a tak już się kiedyś u mnie zdarzało, zanim nastąpiło pełne „samopoznanie”).
Z moich doświadczeń wynika również, że podejmując decyzje z tego umysły perspektywicznego skutecznie sobie radzę z przeciwnościami, których mogłam nie wziąć pod uwagę.
To, co pomagało mi w momencie, kiedy naprawdę miałam dość danej sytuacji, a nie potrafiłam zaufać własnym osądom:
- świadomość posiadania planu B, czy „bezpiecznej przystani” do której mogę powrócić;
- skonfrontowanie się myślami z najgorszym scenariuszem i możliwymi jego skutkami;
- zweryfikowanie, czy dana decyzja obciąża osoby, które ją krytykują;