Jak, jako osoba wysoko wrażliwa, trwam w swoich postanowieniach? Jak doprowadzam projekty do końca? Czy wysoka wrażliwość ma wpływ na naszą konsekwencję?
W poście przeczytasz:
- Jak wysoka wrażliwość wpływa na osiąganie celów?
- Jak wyznaczać sobie cele i jak je osiągać?
- Jakie duże rzeczy osiągnęłam w swoim życiu tą metodą?
- W jaki sposób można sobie pomóc w byciu konsekwentnym ?
1. Wysoka wrażliwość, a bycie konsekwentnym – jak jedno wpływa na drugie?
Wrażliwość przetwarzania sensorycznego wpływa na posiadanie układu nerwowego, który dużo łatwiej ulega przeciążeniu. Wszystko odbieramy bardziej – również dyskomfort, ból, znużenie. Zniecierpliwienie jest dla nas często nie do zniesienia, więc nic dziwnego, że jako WWO mamy problem z byciem konsekwentnym. Doskonale potrafimy poczuć dyskomfort, czy ból (np. podczas treningu), zanim jeszcze zaczniemy robić to, co te uczucia powoduje. Stąd ciężko nam brać się za czynności zużywające naszą energię, jeżeli za wczasu wiemy, że przyjemnie nie będzie.
Nie pomaga też to, że ogólnie ludzki mózg z natury jest leniwy. Dla niego liczy się to, co jest tu i teraz. On nie ogarnia, że trochę konsekwencji przyniesie mu w przyszłości dużo większy komfort, czy zdrowie. On chce, żeby było dobrze mu teraz, więc – poza pojedynczymi impulsami motywacyjnymi – nie wesprze Cię, żebyś działała mimo wszystko.
I tu pojawia się podstawa wszelkiego działania, każdej zmiany w życiu – zrozumienie, że nie przyjdzie moment, w którym nagle będzie się chciało zawsze. Nie przyjdzie taki dzień, że nagle zmieni się nasza osobowość z leniwca w osobę mega zmotywowaną. Nie ma co się łudzić, że po prostu przyjdzie czas, w którym z łatwością zmienimy nasze nawyki. To się nie wydarzy – i to jest podstawa, którą trzeba zrozumieć, żeby realnie coś w życiu zmienić.
W tym momencie mamy dwie drogi:
- Konsekwentnie zmuszać się do działania, żeby jak najszybciej dojść do celu i mieć go za sobą.
- Działać strategicznie, bez większego wysiłku, ale konsekwentnie.
Pierwszy sposób jest dobry i często stosowany przez nie-WWO. Ich układ nerwowy pozwala im na większe obciążenia, stąd nie straszne im gorsze warunki, czy trochę bólu i męki. Taki sposób pozwala im na szybkie osiąganie celów, na co my patrzymy z zazdrością. Jako WWO nie powinnyśmy stosować tego sposobu! I nawet nie chodzi tu o to, że realnie ciężej odczujemy wszelkie niedogodności. Nasz organizm w tych samych warunkach produkuje więcej kortyzolu, dłużej zatrzymuje go w ciele – co przyczynia się do powstawania chorób, stanów depresyjnych i lękowych. Dlatego to nie jest nasza fanaberia, że nie możemy żyć tak jak inni – realnie nam to szkodzi.
Czy to oznacza, że nic w życiu większego nie osiągniemy, do niczego cięższego nie dojdziemy? Damy radę, bo są na szczęście sposoby, żeby to ograć 🙂 Jako WWO nie jesteśmy na przegranej pozycji, to z czym musimy się pogodzić to to, że nam po prostu zajmie to wszystko więcej czasu. Ale czas i tak minie, to dlaczego nie działać mimo wszystko?
2. Małymi krokami, ale konsekwentnie!
Małe kroki są kluczem do ogromnego sukcesu. Robiąc coś 15 minut dziennie, ale codziennie, wpłynie na to, że w rok możemy kompletnie zmienić swoje życie! Co to jest 15 minut w kontekście całego dnia? Co to jest rok w kontekście całego życia?
Jak wygląda to w praktyce?
- Jeden cel na raz, jedna dziedzina życia na raz
Nasz umysł nie lubi zmian, reaguje na nie stresem, zatrzymuje często nas dolegliwościami fizycznymi. Dlatego warto wprowadzać jedną zmianę na raz. Jeżeli zmieniamy pracę – warto mieszkać wciąż w tym samym miejscu, żeby coś było dla nas znajome, żeby organizm nie musiał tego odchorować. Jeżeli się przeprowadzamy – zachowajmy porządek dnia tak jak do tej pory, żeby chociaż ta rutyna przez jakiś czas kojarzyła się z dawnym miejscem, żeby umysł mógł się stopniowo zaadoptować do okoliczności. Każde gwałtowne zmiany to szansa na dolegliwości psychosomatyczne, choroby, czy nawet ataki paniki. Zostawmy sobie zawsze coś, co jest znane, komfortowe i bezpieczne. Jak zaczniemy zmieniać wszystko na raz, to nasz organizm nas w tym zatrzyma. Lepiej wolniej, ale mimo wszystko do celu.
Z tego samego powodu wdrażamy jeden cel na raz, poświęcając na niego na początku maksymalnie 15 minut. Dlaczego? Nasz umysł ma swoje rutyny i nawyki, nawet jeżeli jest to nicnierobienie 😀 Jeżeli nagle zaburzymy mu jego przykładowy dzień, kompletnie nas nie wesprze w działaniu. Zbyt dużo zużytej energii na godzinne treningi, robieniu kilku rzeczy na raz wpłynie na to, że po czasie, w którym funkcjonował on na mniejszej intensywności, przeskakując od razu na większą będzie sabotował nasze działania. Będzie zbyt zmęczony, ból i niechęć będzie większa. W rezultacie po kilku dniach działania zaprzestaniemy ich w ogóle. I to z urazem i obrzydzeniem – tak źle będzie nam się to kojarzyć.
Możemy całkiem zmienić swoje życie, ale stopniowo. Modyfikując nasze nawyki jeden po jednym (np. co dwa, trzy tygodnie wprowadzając kolejny) sprawimy, że po roku, niezauważalnie, nasze życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. To co wcześniej wydawało nam się niemożliwe stanie się naszą nową normalnością, bo podmienialiśmy nawyki stopniowo, bez ogromnego wysiłku, bez rewolucji. A rewolucja się wydarzy, tylko nie tak spektakularnie jak sobie to wyobrażamy – warto!
- Każdy plan rozbijaj na mniejszy
Myślisz, że jak zapiszesz sobie “otworzyć własny biznes” to realnie to zrobisz? Rzadko komu się to udaje, bo takie hasło przeraża i sprawia, że myślimy, że coś jest dla nas nieosiągalne. W rezultacie nie robimy nic, żeby przybliżyć się do wymarzonego celu. Dlatego każdy ogromny plan warto rozbić na mniejsze kroki i – jeżeli jest to możliwe – nie narzucać sobie szybkich terminów realizacji. Jeżeli każdego dnia przeznaczymy po kilka godzin na robienie czegoś, co ma zmienić nasze życie możemy być wręcz przekonani, że nas to przerazi, zmęczy, zniechęci.
Zapiszmy sobie wszystko co absolutnie konieczne, by zrealizować nasz cel. W absolutnie podstawowych krokach. Nie na zasadzie:
Otworzyć biznes:
- Pójść na kurs
- Zrobić stronę
- Zamówić logo itp.
- Założyć formalnie firmę
Realnie taki plan ma szansę zadziałać:
Otworzyć biznes:
- Doszkolić się – W lipcu kurs taki i taki, 12 lekcji po 60 minut, czyli jedna lekcja na dwa dni
- Zrobić stronę – Plan na sierpień: kupić serwer i domenę, rozrysować nasz plan na stronę, kupić szablon, dostosować szablon do swoich potrzeb, stworzyć zakładkę o mnie (zdjęcie, dedykowany email)
- …..
Widzicie różnice? Do odhaczenia są KONKRETY. I to te konkrety, które wydają się niczym, w rezultacie wpłyną na końcowy efekt, który początkowo wydawał się nieosiągalny.
- Wyznacz konkretną porę dnia, lub konkretną czynność po której wykonasz nowe założenie
Tylko 15 minut dziennie, a i tak trzeba będzie się początkowo do działania zmusić. Zanim mózg uzna to za swoją nową normalność musimy zrobić wszystko, by sobie nie odpuścić. To co mi pomaga to myśl, którą trochę wzbudzam w sobie poczucie winy, ale myślę, że takie zdrowe: Chcę dla siebie jak najlepiej – jak mogę siebie nie szanować i nie przymusić do zaledwie 15 minut działania, by dać sobie dobre życie? Jest to działanie w czasie i intensywności, które w żaden sposób mnie nie przeciąża, nie zaszkodzi, a da w rezultacie piękne wyniki.
Łatwiej jest mi dopilnować tych konkretnych 15 minut działania, kiedy wyznaczę na nie pierwszą możliwą wolną chwilę. Im dalej w dzień, tym wiem, że wymyślę milion wymówek dlaczego zrobię to potem, a w rezultacie przychodzi noc, czy jakaś inna nieoczekiwana przyczyna, która sprawia, że sobie odpuszczam. Czas po śniadaniu u mnie jest idealnym momentem na nauczenie się nowych słówek z języka, który chcę poznać, zajrzenia do kursu który robię, czy wzięcie się za jakieś cele urodowe. To jest ten moment, w którym nie jestem jeszcze w ferworze pracy i na rozbudzenie robię coś, co jest moim celem. Znajdź swoją porę dnia – konkretną – w której wygospodarujesz 15 minut na coś nowego. Im szybciej, tym lepiej.
- Dostarczaj sobie nowych bodźców
Paradoksem u osób wysoko wrażliwych jest to, że ciężko znosimy zmiany, ale ich brak bardzo nas nudzi. Szybko się przebodźcowujemy, ale jednak tych nowych bodźców pragniemy – i to jest też klucz do sukcesu. Zmieniaj treningi, zmieniaj trasy, przeplataj czytane książki, przerabiane kursy. Zostawiaj rozgrzebaną sprawę, która cię nudzi, by naładować kolejnego dnia baterie robiąc coś innego z tej dziedziny, a wrócisz do tego nudnego ze świeżą głową nawet tydzień póżniej. Będziesz skakała z kwiatka na kwiatek, ale wciąż szła do przodu. Najgorzej upierać się na dokończenie czegoś, co jest monotonne, lub wmawianie sobie że trzeba rzeczy dokańczać, doprowadzać do końca zanim się weźmie za kolejne. Zawsze wsłuchuj się w siebie. Tak długo jak dzieje się w ramach realizacji jednego większego projektu, nie widzę powodów by nie robić wszystkiego po trochu w mieszanej kolejności.
3. Duże rzeczy, które osiągnęłam tym sposobem
Sport i ja to love&hate relationship. Czuję ogromną satysfakcję jak widzę ile potrafi moje ciało, ale bardzo nie lubię bólu, dyskomfortu, zmęczenia przez co racjonalnie nie umiem sobie wytłumaczyć, że dla efektu warto.
Do biegania podchodziłam wiele razy. Stosowałam różne plany treningowe, starałam się motywować sukcesami innych i nic – zaraz przychodziło wypalenie, bo na samą myśl, że będzie bolało, że na tym kilometrze to już będzie kolka, a w tym miejscu będą piachy, po których ciężko biegać, a tego dnia interwały i się mega spocę…
Sukces osiągnęłam, bo zaczęłam słuchać siebie. Przestałam stawiać cele typu 5 km w 20 minut, które oznaczały, że każdego dnia musiałam wykonać odpowiedni rodzaj treningu, z góry narzucony.
Po prostu zaczęłam biegać tak, żeby było mi wygodnie, jak bolało za bardzo, męczyło za bardzo to wracałam. Zaczęłam od 2 km, a po 4 (!) miesiącach to było już 14 km. Nigdy bym tego nie osiągnęła narzucając sobie plan, bo po tygodniu dwóch miałam dość – tej samej trasy, tych konkretnych celów, pułapów tlenowych. Po prostu zaczęło boleć – wracałam. Zmieniałam trasy, czas biegu, pory dnia, a wydolność zrobiła się “przy okazji”. Wzięłam udział w wielu zorganizowanych biegach, wykręcając satysfakcjonujące mnie wyniki. Bez bólu i zmuszania się, bo tego po prostu nie lubię.
Dziewczyno Działaj też jest projektem, do którego doszłam stopniowo. Chciałam się przebranżowić i mogłam to zrobić rzucając się na głęboką wodę, irytując się, że nie mam porządnych efektów. Zamiast tęgo przez kilka miesięcy po maksymalnie kilkadziesiąt minut dziennie uczyłam się wszystkiego co jest związane z strategią i algorytmami na instagramie, psychologią docierania do odbiorcy, analizowaniem jakiego typu konta odnoszą sukces. Łączyłam swoją wiedzę z wielu różnych dziedzin, robiąc notatki, na spokojnie zastanawiając się, co realnie działa. Gdybym od razu założyła konto i próbowała robić to metodami prób i błędów zapewne bym się zniechęciła – już miałam takie projekty za sobą.
Zrobiłam to powoli, bez presji. W pół roku gromadząc 40 tysięcy zaangażowanych obserwatorów. Po raz kolejny okazało się, że małymi krokami było warto.
4. Jak sobie pomóc w byciu konsekwentnym?
- Habit trackery
Czyli plansze do odhaczania, zarówno w kalendarzu jak i na widoku. Nic mnie tak nie motywuje jak możliwość odhaczenia wykonanej czynności. Potem patrząc na rzut miesiąca jest taka duma i poczucie, że naprawdę ten czas się wykorzystało, coś zrobiło dla własnego rozwoju.
- Działanie od razu po przebudzeniu
Czasem – szczególnie jeżeli chodzi o sport – działam zanim mój mózg zorientuje się, co w zasadzie się odbywa. Jak tylko pozwolę sobie na analizy, znajdę milion racjonalnych powodów, dla których warto czegoś nie robić, a potem tego żałuję. Albo działamy zanim mózg się obudzi, albo uczymy się ucinać analityczne myśli – wygląda to początkowo jak szarpanie się z własnym umysłem, ale naprawdę można się tego nauczyć. Konsekwencja i trochę wysiłku jest tu kluczem do sukcesu.
- Grupa wsparcia
Najbardziej chce mi się działać po motywacyjnych rozmowach z moją mastermindową grupą (instagramy: @saranodrama @anitaa_majewska @eko.urodzinki)
Taka grupa wsparcia to coś wspaniałego. Uważam, że każda z nas razem osiąga więcej niż osobno. Mamy szansę pogadać o swoich działaniach, podpowiedzieć sobie różne rozwiązania i przede wszystkim zainspirować się wzajemnie swoimi osiągnięciami. Jak się widzi co dziewczyny tworzą, to aż chce się porobić coś swojego. Warto takie grupki tworzyć, wsparcie innych jest nieocenione.