Opowiada Agnieszka – dziękujemy!
- Jak to się zaczęło?
Zaczęłam jeździć konno w wieku 11 lat i od tego czasu konie to całe moje życie, coś co pomogło mi łagodzić smutki (związane z rozwodem rodziców). Od zawsze chciałam zostać weterynarzem, ale jak to w życiu bywa nie dostałam się na studia. Potem były wielokrotne porażki związane z poszukiwaniem własnej drogi, depresją. Konie, treningi pomagały mi jakoś żyć. Jedne studia rzuciłam po semestrze. Pracowałam w call center jako sekretarka i ochroniarz w jednym. Uciekałam z każdego miejsca po góra 4 miesiącach. W każdym miejscu wpadałam w rozpacz – poza stajnią. Pracowałam od dziecka w stajniach za treningi. Dzięki wspaniałym ludziom dostałam się na mocno rozwinięty kurs z UE na technika hodowcę koni. Tam zdobyłam ogrom wiedzy i certyfikatów (np. z masażu koni), a dzięki stypendium miałam pieniądze na treningi i rozwinęłam się sportowo w jeździectwie.
Na tamten moment nie myślałam zawodowo o jeździectwie (uważałam, że nie jestem wystarczająco dobra), więc stwierdzając, że przydałyby mi się jakieś studia, wybrałam leśnictwo.
Na studiach poznałam przyszłego męża (który zajmuje się kuciem koni, kowalstwem) i zaszłam w ciążę, więc przerwałam naukę. Na tamtym etapie mieliśmy już konie i dzięki mężowi nabrałam odwagi by wziąć kredyt i pójść na swoje (3ha działki) i od zera budować swoje miejsce. Zaczęłam od pensjonatu, potem dorabiałam ucząc konie pracy pod siodłem. Okazało się, że jestem w tym dobra, moja praca sama się broniła i pocztą pantoflową miałam coraz więcej chętnych.
- Jak wyglądają warunki pracy?
Dla mnie warunki są idealne. Nie znoszę pracy w zamknięciu, braku słońca, przebywania pełnych 8 godzin w jednym pomieszczeniu. A z koniami jestem na zewnątrz, na swoim terenie. Pracuję głównie, gdy syn jest w przedszkolu, ale oporządzanie stajni (sprzątanie boksów) mogę robić, kiedy bawi się on na dworzu.
Zakres pracy:
- Rano karmienie, wyprowadzanie koni na padoki, potem treningi, jazdy.
- Po południu sprzątanie boksów,
- Wieczorem sprowadzanie i karmienie koni.
- Co mi w tej pracy odpowiada najbardziej?
Przede wszystkim jest to moja pasja. Oprócz tego sama mogę dysponować swoim czasem, zarządzać kolejnością wykonywanych działań. Nie jestem zamknięta w jednym pomieszczeniu, dużo czasu spędzam na zewnątrz, co zdecydowanie mi służy.
- Jakie dostrzegasz minusy?
Stres wynikający z ogromnej odpowiedzialności za konie, które często są warte duże pieniądze. Właściciele mają duże oczekiwania i narzekają “co tak drogo” chociaż w porównaniu do innych naprawdę mało biorę. Martwię się jak mam trudnego konia i nie mogę od razu znaleźć sposobu, by sobie z nim poradzić. Widełki płacowe zależą od naprawdę wielu rzeczy (warunków, infrastruktury).
Trening konia to natomiast od 1000 do nawet 3000 zł za miesiąc w zależności od umiejętności i doświadczenia trenera. Mając synka w przedszkolu, bez dodatkowej pomocy np. od dziadków, mogę mieć w treningu maksymalnie 4 konie.
- Wskazówki i refleksje
Biurokracji nie jest dużo, bo to prosta księga przychodów i rozchodów. Do tego dochodzi odpowiednio przygotowana umowa o pensjonat i trening.
Do tej pracy trzeba mieć ogrom wiedzy z zakresu psychologii koni, biomechaniki, weterynarii, żywienia. To praca typowo dla pasjonatów, bo pracować trzeba nawet w święta (ktoś musi chociażby nakarmić konie). Ważniejsze do wykształcenia jest w niej doświadczenie.
Jeżeli jesteś w tym dobry, to praca sama się obroni – jednak warto być obecnym w środowisku jeździeckim (np. startować w zadowdach, by zostać dostrzeżonym).
W moim przypadku – przekonałam się, że nie ma co bać się brania kredytu. To jest drogi biznes, drogi sport i bez kredytu nie byłabym w stanie kupić ziemi, wybudować stajni, czy kupić lepszy traktor (z mężem produkujemy własne owies i siano do stajni). I tu już wymagana jest wiedza typowo rolnicza.
Nadal walczę z poczuciem pewności siebie i często zastanawiam się, czy na pewno do tego się nadaję. Mam problem z oceną innych, boję się złej opinii na swój temat. I nadal trudno jest mi wymagać odpowiedniej zapłaty za swoją pracę. Gdy ktoś pyta o cenę to w głowie pojawia mi się strach, że skomentuje, że drogo. A jest to praca wysokiego ryzyka, wymagająca dużego wysiłku i pracy choćby nad psychiką – nie mogę wściekła, czy zrozpaczona pracować z koniem, bo one wszystko wyczują.
Zdjęcie: https://kaboompics.com/photo/2523/woman-greeting-with-a-brown-horse